Marsz Niepodległości 2020! Czy dojdzie do zamieszek? Transmisja NA ŻYWO

Uzupełniony komentarz:  A więc władza zdecydowała się na konfrontację z patriotami i narodowcami, a ochraniała podobne manifestacje rozwydrzonych dziw i zboczeńców. Ktoś tą decyzję podjął i, moim zdaniem, dobrze się stało. Władza się określiła, wychodząc z bronią przeciwko własnemu narodowi, własnym wyborcom i podatnikom, którzy płacą ich pobory. Dokąd władza jest wstrzemięźliwa, sporo ludzi ją popiera i decydenci mogą liczyć na rozłam w narodzie. Jednak wydarzenia takie jak grudzień 1970 roku zmieniają sytuację dramatycznie. Naród zaczyna się czuć atakowany i żaden kompromis od takiej chwili nie jest możliwy. Następuje zatrzaśnięcie drzwi, rozpoczyna się mobilizacja i wszystko zaczyna zmierzać do końca systemu i końca rządu. Odwrotu nie ma. Dobrze się stało, bo od dziś jesteśmy „my” i „oni”. Sytuacja się wyklarowała.

Zwracam uwagę na wywiad z uczestnikiem marszu, który powiedział: „Gdyby prezydentem Warszawy był Polak, to by do tego nie doszło”. Chyba nie muszę dopowiadać, wiadomo o co chodzi.

Jednocześnie ostrzegam przed inną możliwością. Jeżeli policja działała pod bezpośrednimi rozkazami Trzaskowskiego, to mamy do czynienia z prowokacją, która usiłuje narodowców i patriotów zwrócić przeciwko rządowi PiS – na czym lewakom, którzy popieraja Trzaskowskiego, bardzo zależy. Idąc dalej, taka sytuacja może posłużyć jako pretekst do interwencji niemieckiej (pod flagami Unii). Lewactwo już kilka razy próbowało takich prowokacji i widać, że nie mają zamiaru tego zaniechać. Jeśli tak, to mamy do czynienia z rebelią, a nie z demokracją, z kryminałem, a nie z Konstytucją i ze zdrajcami, a nie z „Polakami”. Lewaccy folksdojcze, łącznie z naszą suwalską ekipą, pilnie polowali na zdjęcia, które takiemu celowi mogą posłużyć i którymi znów będą szkalować dobre imię Polski. Będą to oczywiscie zdjęcia jednostronne i tendencyjne. Nie będzie zdjęć pokojowo demonstrujących ludzi, bo lewactwu nie o to chodzi.

Jednak to wice-premier Jarosław Kaczyński kontroluje dziś resorty siłowe, a siły obecne w Warszawie były większe niż mogłaby wystawić sama stolica i Trzaskowski. Nie podejrzewam Kaczyńskiego aż o taki spryt, ale hołubienie i ochranianie przez policję protestów kobiet i LGBT, a jednocześnie konfrontacja siłowa z Marszem Niepodległości, mogą się okazać bardzo ważnym elementem manipulacji społeczeństwem. Ludzie z reguły identyfikują się z ofiarą, a nie z agresorem. Być może ten scenariusz jest właśnie na to obliczony – aby wielu wahających się pomiędzy lewactwem i prawicą Polaków przeszło na prawo. Ta opcja wydaje się jednak mało prawdopodobna, bo w takim przypadku straciłby PiS. Chyba że … Kaczyński ma dosyć PiS-u. Ale to nieważne, bo skutek i tak będzie taki sam, bez względu na to, czy Kaczyński to planował, czy nie.

Inną możliwością jest rozłam w rządzie i walka frakcyjna o schedę po Jarosławie Kaczyńskim. Takie rzeczy się zdarzały za komuny (tak musiał zrezygnować Gomułka, tak musiał zrezygnować Gierek). Być może, dziś widzimy tą samą grę.

Wreszcie, ostatnia teoretyczna kombinacja – Niemcy i Rosja sterują obydwoma stronami tego konfliktu, aby doprowadzić do wojny domowej i Polskę w ten sposób „rozerwać”.

Nikt nie bierze pod uwagę jednej możliwości – wygranej Bidena w USA. Być może Kaczyński otzrymał już nowe dyrektywy, albo chce pokazać Bidenowi, że można na niego i na PiS liczyć. Wcale bym się nie zdziwił.

Jaki jest więc ostateczny werdykt konfrontacji 11/11 2020? Moim zdaniem, narodowcy wyszli z tego wydarzenia wzmocnieni, co jednocześnie odebrało wiatr z żagla strajku kobiet. Poza tym, każda bitwa, nawet przegrana jest dobrym treningiem, zwłaszcza w działaniach grupowych – temu właśnie służą manewry wojskowe.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Historia, Marsz Niepodległości, Polityka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.