Zacznijmy od Konstytucji. Jak mogą bronić Konstytucji ludzie, którzy popierają całkowitą integrację Polski w Unii Europejskiej, łącznie z utratą granic państwowych, niezawisłego rządu i innych patriotycznych instytucji. Przecież Konstytucja RP wyraźnie mówi:
Art. 5 Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli, strzeże dziedzictwa narodowego
Art. 26.1 Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium.
Przypomnijmy, że 19 listopada 2018 roku, podczas suwalskiego spotkania z Olgierdem Łukaszewiczem, z ust tego „patrioty” padły m.in. następujące rewelacje:
„Granice – zostaną zniesione na zawsze”;
„Naród, który chce być suwerenny, to „naród barbarzyński. Taki naród wyjętym będzie spod opieki praw europejskich dopóki nie przystąpi do wiecznego przymierza.”
„Historia naszych zwycięstw z najeźdźcami oraz historia walk naszych przodków o wolność i niepodległość będą młodzieży przedstawiane jako pamiątki z okresu barbarzyństwa.”
Spotkanie to zbiegło się w czasie z wezwaniem Kanclerza Niemiec Angeli Merkel, aby państwa europejskie zrezygnowały z ich suwerenności na rzecz Unii. Powiedziała ona między innymi:
„Dziś państwa narodowe powinny być przygotowane do rezygnacji z suwerenności”;
„Nacjonalizm w najczystszej formie, to nie jest patriotyzm”;
„W naszym interesie leży zapewnienie, że globalne warunki dla uchodźców z jednej strony, a migrantów poszukujących pracy z drugiej strony, ulegną poprawie”
Echem tego spotkania było oświadczenie francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, który, mówiąc o „odpowiedzialności francusko-niemieckiej w przygotowaniach do przyszłości i odrodzenia Europy”, zaproponował „budowanie prawdziwie suwerennej Europy i budowanie silnej Unii Europejskiej w tej suwerenności” oraz „utworzenie europejskiej armii”.
Jak dotąd, Polska w Unii stała się ekonomicznie i politycznie kolonią starej Europy, a obecnie jesteśmy świadkami niszczenia polskiej kultury narodowej, narodowych tradycji i aspiracji. Moim zdaniem, mamy tu do czynienia z odrodzonym planem Mitteleuropa, a być może nawet z odrodzonym Paktem Ribbentrop – Mołotow.
Na podstawie tej i innych obserwacji doszedłem do wniosku, że grupa warszawskich „zadymiarzy” oraz ich terenowe „oddziały” pracują dla Niemiec i dla Brukseli, tym bardziej, że jest to grupa hermetyczna, wysoce zorganizowana i prawie w całości składająca się z członków jednej mniejszości etnicznej.
Następnym wnioskiem jest moim zdaniem wielce prawdopodobna możliwość, że hasła „Konstytucja”, „praworządność” i „demokracja” wykorzystują oni instrumentalnie dla wniecania niepokojów społecznych, skłócania społeczeństwa i doprowadzenia do przesilenia politycznego, które ma zaowocować przewrotem i pozwoli usunąć z rządu nacjonalistyczny PiS. Nie oznacza to, że popieram PiS, ale o tym później. Na razie mówimy o hipokryzji prowadzącej do oczywistego paradoksu.