Prezydent-elekt Polski ma szansę na redefinicję realizmu

Dr Michał Krupa
The American Conservative

Kiedy Karol Nawrocki został ogłoszony prezydentem elektem Polski, większość międzynarodowych obserwatorów myślała, że ​​będzie działał jako niewiele więcej niż strażnik woli politycznej Jarosława Kaczyńskiego — lojalny przywódca, wysłannik partii w prezydenckich szatach. Pojawiają się jednak oznaki, że prezydentura Nawrockiego może przybrać inny obrót, naznaczony nie ideologicznym posłuszeństwem, ale wyrachowaną niezależnością, dyplomatycznym realizmem i instytucjonalną dojrzałością.

Jeśli Nawrocki rozegra swoje karty mądrze, może skierować Polskę z dala od krzykliwego antagonizmu ostatnich lat, ponownie skalibrować jej postawę w polityce zagranicznej i zbudować prezydenturę zdefiniowaną przez agencję strategiczną, a nie partyjną wierność.

Doświadczenie Nawrockiego — jako szefa Instytutu Pamięci Narodowej (IPN), instytucji ściśle powiązanej z polityką historyczną partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS) — umiejscowiło go w obozie nacjonalistyczno-konserwatywnym. Ale oznacza to również, że jest on produktem świata biurokratyczno-instytucjonalnego, a nie samej machiny partyjnej.

To rozróżnienie ma znaczenie.

W przeciwieństwie do poprzednich postaci związanych z PiS, Nawrocki nie awansował jako zawodowy polityk, ani nie ma ciężkich długów partyjnych kogoś głęboko osadzonego w hierarchii partyjnej. Krótko mówiąc: może zawdzięczać swoją prezydenturę PiS, ale nie jest stworzony na jego podobieństwo. To daje mu pole manewru. Czy zdecyduje się wykorzystać tę przestrzeń, to już inna kwestia.

Być może najbardziej znaczącym obszarem, w którym Nawrocki mógłby zmienić ton narodowy, jest stanowisko Polski wobec Rosji. Od 2022 r. Polska przyjęła jedną z najbardziej jastrzębich postaw w Europie. Polityka zagraniczna była czasami bardziej napędzana traumą historyczną i zapałem ideologicznym niż strategicznym rachunkiem.

Nawrocki jest w dobrej pozycji, aby przywrócić równowagę.

Już teraz są oznaki, że może dążyć do ściślejszej koordynacji z innymi liderami Europy Środkowej i Wschodniej, którzy opowiadają się za realistycznym podejściem do Moskwy: Viktorem Orbanem na Węgrzech, Robertem Fico na Słowacji, Simionem w Rumunii, a nawet członkami niemieckiej AfD. Istnieje również naturalne powinowactwo do kręgu Donalda Trumpa w USA. Ci aktorzy nie negują wyzwań stawianych przez Rosję — ale stawiają również dyplomację, pragmatyzm gospodarczy i interes narodowy ponad moralne pozowanie.

Nie oznacza to, że Nawrocki zmieni politykę Polski w kierunku prorosyjskiej, co byłoby politycznym samobójstwem. Sugeruje to jednak, że może być otwarty na wyjście poza binarność przyjaciel-wróg w kierunku bardziej elastycznej dyplomacji opartej na interesach, która stawia na pierwszym miejscu długoterminowe bezpieczeństwo i pozycję gospodarczą Polski.

W niestabilnym krajobrazie geopolitycznym taki realizm nie jest słabością. To przetrwanie.

Innym obszarem, na który należy zwrócić uwagę, jest to, kim Nawrocki otacza się w Kancelarii Prezydenta. Jeśli wypełni Pałac zwolennikami partii, nadzieje na niezależną prezydenturę szybko zgasną. Ale jeśli zamiast tego wybierze bezpartyjnych ekspertów, konstytucjonalistów i pragmatyków polityki zagranicznej, Nawrocki mógłby przekształcić prezydenturę w intelektualnie wiarygodną instytucję, a nie tylko ceremonialne stanowisko lub partyjny megafon. Jedną z takich postaci jest generał Bogusław Samol, który byłby idealnym kandydatem na stanowisko szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

To byłoby podobne do działań obserwowanych w innych krajach europejskich, gdzie prezydenci wykorzystali swoje ograniczone formalne uprawnienia do sprawowania łagodnego autorytetu, wynoszenia nowych głosów i wpływania na debatę publiczną bez wchodzenia w bezpośrednią konfrontację z rządem.

Biorąc pod uwagę obecny stan krajobrazu politycznego Polski, przy wciąż wysokich napięciach między rządzącą koalicją a konserwatywną opozycją, prezydentura mogłaby służyć jako pomost, a nie broń. Wymaga to jednak, aby Nawrocki przyjął rolę prezydenta jako platformę jedności, a nie polaryzacji.

Karol Nawrocki nie jest jeszcze prezydentem niespodzianek — ale może nim zostać.

Jeśli wybierze niezależność zamiast posłuszeństwa, dyplomację zamiast dogmatów i treść zamiast widowiska, może stać się jednym z najbardziej znaczących i oryginalnych polskich prezydentów od 1989 roku. Nie zadowoli to każdej frakcji w PiS. Może to frustrować ideologicznych jastrzębi w Brukseli i Waszyngtonie. Ale może też pozwolić Polsce wytyczyć suwerenny, realistyczny i pewny kurs w podzielonym świecie.

Strategicznie zwinna prezydentura w Warszawie może być dokładnie tym, czego potrzebuje region.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.