Szczegóły w prasie lokalnej tutaj i tutaj oraz w mediach społecznościowych kandydatów i ich organizacji. Ja chcę tylko dodać krótką notkę. Zarówno PiS, jak i Koalicja milczą na temat największych zagrożeń jakie wiszą nad Polską. Oba ugrupowania nic nie mówią o zabójczych dla Polski roszczeniach żydowskich, ani o projekcie Polin. PiS nie wspomina o planach Koalicji całkowitej integracji Polski w Unii Europejskiej i utraty przez Polskę resztek suwerenności. Koalicja nie wspomina o zagrożeniach wojną związanych z agresywną, anty-rosyjską polityką PiS-u i ze sprowadzaniem na ziemie polskie armii i rakiet USA.
Nie ma żadnych istotnych różnic programowych między tymi dwoma ugrupowaniami bo nie ma prawdziwych programów. Różnią się one jedynie tym, że Koalicja wydaje się reprezentować interesy Niemiec, a PiS interesy USA. W obu wiodącą rolę pełnią przedstawiciele jednej mniejszości etnicznej. Dużo po obu stronach obietnic i hałasu na temat drobnych, lecz nieistotnych z punktu widzenia państwa inicjatyw i incydentów, o które strony się wzajemnie oskarżają. I obie strony mają poważne afery na sumieniu.
Kandydują osoby, które angażowały się w oskarżaniu Polaków o zbrodnię Holokaustu, w protestach przeciwko nowelizacji Ustawy o IPN, w popieraniu migracji oraz w promocji LGBT. Mamy nawet polowanie na głosy wyborcze przy okazji świąt i wydarzeń o charakterze religijnym – w wykonaniu ugrupowania, którego przedstawiciele angażowali się w agresywnych i skoordynowanych atakach na Kościół Katolicki.
Z drugiej strony, kandyduje główny konstruktor afery wyborczej A.M. Anders z marca 2016 roku, człowiek, który dla zamaskowania własnych błędów kłamał pod przysięgą w sądzie, partyjny buc, który – według wielu – Suwałki uważa za swój prywatny forlwark. Jest w tym wspierany przez „osobistego przyjaciela”, który zawdzięcza jemu swoją karierę, nieudacznika o ubeckim charakterze, demagoga, który okazał się niekompetentny jako dyrektor ds. Polonii w Kancelarii Senatu RP. Obaj podpierają swoje kariery legendami i wyolbrzymianiem swojej roli w opozycji i w „Solidarności” we wczesnych latach 1980-tych.
I znów daje się zauważyć tendencja doboru kandydatów z klucza etnicznego. Uaktywniają się samozwańczy, pro-niemieccy „obserwatorzy”, kierowani przez związanego z KOD-em aktywistę o „pierwszorzędnych korzeniach”, M. Skubiszewskiego. Ci, bez mandatu społecznego, zaczynają nawoływać do unieważnienia wyników wyborów do PE i niszczenia przeciwnych im mediów, którym zarzucają to, w czym niedoścignionym mistrzem jest Gazeta ich sojusznika Adama Michnika.
Wygląda to na pierwszy krok i trening do zadym pod pretekstem bojkotu wyników wyborów do Sejmu i Senatu. Oczywiście, tylko wtedy, gdy wygra PiS. To z kolei może doprowadzić do interwencji zewnętrznej w ramach Unii, na co zapewne liczą organizatorzy. Dodam tylko, ze ta działalność wydaje się koncentrować na terenach, na których odzyskaniu najbardziej zależy Niemcom (Prusy, Śląsk, Gdańsk).
To jest żenujące, oburzające i coraz bardziej podejrzane. Wszyscy zachowują się tak, jakby mieli coś do ukrycia, część mediów bezczelnie kłamie i tworzy fikcję, podczas gdy wyborcy są zabawiani galami, koncertami, festiwalami, jarmarkami i zawodami sportowymi – w przerwach między ich skłócaniem i wypuszczaniem w maliny. Tylko w Polsce !