Zanim przejdę do tematu wyborów (w następnej części – czwartej), chcę zwrócić Państwa uwagę na bardzo ważne okoliczności i fakty historyczne. Obecny konflikt o pieniądze – bo tym on w rzeczywistości jest – ma dwie aktywne strony i obie mogą go rozgrywać dla własnych korzyści. Trzecią, bierną stroną jest naród polski, który w tej grze „tytanów” pełni rolę „oskarżonego bandyty” z jednej strony i „ofiary niesprawiedliwych pomówień” z drugiej. Żydzi, a zwłaszcza ich międzynarodowa awangarda w USA i w Izraelu, mogą w przypadku wygrania tej wojny wzbogacić się materialnie. Natomiast Rząd Prawa i Sprawiedliwości, może zyskać politycznie.
Broniąc Polaków przed „krzywdzącymi pomówieniami” oraz grając rolę obrońcy „honoru Polaków”, „historycznej prawdy” i „majątku narodowego” w tak zaciekłej bójce z „niebezpiecznym wrogiem narodu polskiego”, PiS może liczyć na podreperowanie swojej popularności, która niepomiernie ucierpiała w wyniku anty-demokratycznej polityki rządu i jego dyktatorskich zapędów. Taka emocjonalnie naładowana bójka może skutecznie odwrócić uwagę wyborców od uzurpatorskich posunięć rządu i partii PiS, co jest niezwykle ważne w obliczu zbliżających się wyborów. Z tego samego powodu, PiS poświęcił Macierewicza i innych niepopularnych polityków.
Znając styl Jarosława Kaczyńskiego, którego wielbiciele uważają za „genialnego stratega”, podejrzewam, że tak właśnie jest. Osobiście wolałbym uczciwą walkę na podstawie prawdziwych i legalnych argumentów od teatralnych inscenizacji i szubrawstwa z obu stron, ale to jest produkt charakteru walczących, na który nie mam wpływu. Chciałbym, abyście Państwo nie zapomnieli o „winach” PiS-u” i nie dali się „wydudkać na strychu” (czyli pod dachem) podczas wyborów. Taka możliwość gry wyborczej, a nawet jej sprowokowania i inscenizacji, jest moim zdaniem bardzo prawdopodobna, a radykalne wystąpienia Stanisława Michałkiewicza oraz innych kaznodziejów, znakomicie się w ten scenariusz wpisują.
A teraz do rzeczy, pomówmy najpierw o szerokim kontekście wyborów. Nietrudno zauważyć, że tak naprawdę nie ma na kogo w tej chwili głosować. Obie liczące się partie (PO i PiS) mają swoje grzechy na sumieniu, natomiast ich polityka zwykle różniła się głównie formą a nie treścią. Pod skrzydłami obu ugrupowań, Polska była systematycznie zamieniana w kolonię i wasala, tyle że dla różnych „panów”. To głównie pod nadzorem dzisiejszej opozycji i z błogosławieństwem dziś rządzących polityków sprzedano Polskę kapitałowi zagranicznemu, zlikwidowano jej potencjał przemysłowy, oddano zagranicznym ośrodkom kontrolę nad głównymi mediami, wpuszczono zachodnie banki, wprowadzono Polskę do Unii i do NATO, skutecznie niszcząc naszą ekonomię i naszą niezależność polityczną. Doszło do tego, że wiele gmin i powiatów, które prowadzą bardzo okrojoną własną działalność gospodarczą, nie może planować budżetu na następny kwartał lub rok, bo nie wiedzą ile dostaną środków unijnych – to taka „jałmużna”, którą po zniszczeniu lokalnego potencjału przemysłowego kolonista wypłaca skolonizowanym, aby ich utrzymać przy życiu.
Model ekonomii, w którym kraj eksportuje surowce i siłę roboczą, a ktoś inny zarabia na finansowaniu, produkcji, technologii, dystrybucji i ważnych usługach, to model kolonialny. Polacy stracili kontrolę nad własną polityką fiskalna i monetarną, nad produkcją i dystrybucją artykułów pierwszej potrzeby, nad inwestycjami i działalnością gospodarczą, nad handlem międzynarodowym, nad armią, a nawet nad niezależnym ustawodawstwem. Pod rządami PiS-u, który przeciwko temu nie protestował, dodatkowo staliśmy się poligonem USA służącym do prowokowania Rosji i przygotowań do wojny z Rosją na koszt bezpieczeństwa Polski i Polaków.
Obie partie i ich przybudówki uczestniczyły, i nadal uczestniczą, w skłócaniu narodu, co znacznie osłabia społeczeństwo, odwraca jego uwagę od sprzedawania Polski i samo w sobie jest wysoce podejrzane.
Z powyższego opisu jasno widać, że ani partia PO, ani PiS nie były i nie są tak naprawdę lojalne wobec Polski. Skąd to się bierze? Otóż od czasu pierwszej „Solidarności” miałem okazję obserwowania z bliska walki o wpływy, walki politycznej na szczeblu krajowym tej organizacji i doskonale pamiętam kto w tej walce brał udział.
Frakcja żydowska, przez wprowadzonych do „Solidarności” działaczy i tzw. „ekspertów” (lub „doradców”), wepchnęła nasz związek na ekstremalne tory polityczne. To zakończyło się w grudniu 1981 roku niezwykle agresywnym ostatnim posiedzeniem Krajowej Komisji, podczas którego ci właśnie eksperci przepchnęli uchwały praktycznie wypowiadające posłuszeństwo rządowi oraz zobowiązujące związek do budowania równoległych struktur władzy i rozpisania niezależnych wyborów.
To, oczywiście, w ciągu kilku godzin zaowocowało wprowadzeniem stanu wojennego, który posłużył do odsiania w szeregach „Solidarności” ziaren od plew tak, żeby przepicie Polski w Magdalence…
… i jej przechwycenie przez to samo środowisko przy Okrągłym Stole stało się możliwe.
Dodam do tego, że podczas stanu wojennego w Gdańsku, gdzie sam się ukrywałem więc znam sytuację dość dobrze, właśnie środowisko żydowskie kontunuowało opozycyjną działalność w tzw. „podziemiu” i pomagało ukrywać się poszukiwanym przez władze działaczom „Solidarności”. Było przy tym bardzo dobrze zorganizowane i ponad normalną miarę odważne tak, jakby miało zapewnione bezpieczeństwo. Podejrzewam, że w innych dużych miastach Polski było podobnie.
Chcę tu przypomnieć, że wśród 21 Postulatów Gdańskich, wynegocjowanych w sierpniu 1980 roku przez strajkujących robotników, nie było żadnych postulatów o charakterze ustrojowym lub ściśle politycznym. Pamiętam oświadczenia Wałęsy, który zapewniał, że „nie walczymy z ustrojem, tylko z jego wypaczeniami”. Tak dalece udało się frakcji sterowanej przez Żydów zepchnąć „Solidarność” z jej pierwotnych torów w celu przechwycenia najpierw związku, a potem władzy w kraju. Dopiero później środowisko to rozszczepiło się na różne ugrupowania i partie polityczne i dziś kontroluje ono, wraz z potomkami „komuchów”, z którymi się kiedyś dogadało, wierchuszki wszystkich głównych partii i organizacji politycznych w Polsce oraz zarządza głównymi środkami masowego przekazu i systemem edukacji. Taka jest prawda, której nie dowiecie się od tych spośród byłych działaczy „Solidarności”, którzy na „niepodległościowych legendach” porobili kariery polityczne. Z tego samego powodu, trzeba z pewną dozą ostrożności podchodzić do opracowań historycznych IPN, który dał się wciągnąć w pułapkę jako agencja rządowa i stąd musi trzymać linię partii rządzących.
W następnej, i mam nadzieję ostatniej, części tego artykułu skupimy się na wyborach, na tym co w obecnej sytuacji służyłoby Polsce i Polakom oraz na tym, czy jest to możliwe i jak to zrobić.
c.d.n.
- Wojna o anty-Semityzm – część 1
- Wojna o anty-Semityzm – część 2
- Wojna o anty-Semityzm – część 3
- Wojna o anty-Semityzm – część 4